Foto: Radio Olsztyn
Z cyklu: Mazurskie losy
Dodatek rozrywkowy bytomskiej gazety „Ostdeutsche Morgenpost” z 19 czerwca 1919 r. zaoferował jak zwykle barwną paletę rozmaitości. Ale zawierał on także wiersz „8 maja 1919” Roberta Kurpiuna, który w ten sposób poetycko wyraził swoje uczucia po opublikowania w prasie warunków pokoju wersalskiego.
Wersety, które napisał, brzmiały: „Chcę wymknąć się zmęczony / do najdalszego morza, do rozległego, dzikiego lasu / chcę wyciągnąć obie ręce do księżyca i gwiazd / przenoście mnie; Jestem martwy i zimny!//Chciałbym rozprostować pięści w dzikim nieszczęściu/Ciężar zniszczenia, z najgłębszej przepaści/ Krwawymi rękoma zabrać głaz/ Do broni wolności lub krypty śmierci// Brzoskwinia zakwitła - jej kwiaty spadają / Słodki słowik uwodzi miłością / nocny wiatr wieje przez zielone bukowe hale / wstrzymajcie oddech; bo moje Niemcy umierają!: // Wy nie umieracie! Nie, nie wolno wam umrzeć!/ Podnieście pięści, Bóg rozjaśnił wasze serca!/ Nie chcemy się poddać, nie chcemy zginąć!/ Jeśli Niemcy umrą, umrze świat!”.
W ten lub podobny sposób poeci doświadczają historycznych ciosów losu w życiu swoich narodów. To bolesne chwile, których konsekwencje mogą trwać latami. Najwybitniejszy polski poeta Adam Mickiewicz w swoim słynnym cyklu dramatycznym „Dziady” w 1832 r. na emigracji w Dreźnie napisał: „Tak zemsta, zemsta, zemsta na wroga,/ Z Bogiem, i choćby mimo Boga! ( Dziady, Kraków 2021, str. 113)
Eschatologiczna koncepcja roli Niemiec w historii świata Kurpiuna była patriotyczna, łatwa do zrozumienia psychologicznie i literacko. Pod względem politycznym odnosiło się to po prostu do pozycji Niemiec, zwłaszcza w Europie. Lenin, który nie był poetą, potrafił podsumować to dialektycznie jednym zdaniem:, „Kto ma Berlin, ma Niemcy, a kto ma Niemcy, ma Europę”. Tak było i tak jest do dziś. Nurty intelektualne i tendencje społeczne społeczeństwa niemieckiego były i są istotne dla kształtowania się wzorców kulturowych w Europie.
Około roku 1920 Robert Kurpiun był już znanym pisarzem poruszającym tematykę górnośląską. Również w późniejszych latach motywy te dominowały w jego twórczości literackiej.
Dlaczego pisał o Górnym Śląsku? Bo, zgodnie z tym, co sam powiedział, spędził tu najlepsze lata swojego życia, to była jego legitymacja literacka i publicystyczna.
Robert Kurpiun nie pochodził z Górnego Śląska. Ale czy to ważne? Pochodził z Prus Wschodnich i stał się z wyboru Ślązakiem z Górnego Śląska, ale przez całe życie tęsknił za Prusami Wschodnimi. Życie w dwóch najbardziej wysuniętych na wschód regionach Cesarstwa Niemieckiego ukształtowało jego charakter i twórczość literacką.
Co o swojej drodze na Górny Śląsk powiedział Kurpiun? Najpierw opisał swoją rodzinę i młodość w Prusach Wschodnich: „Moje nazwisko pochodzi od rodziny starego plemienia pruskiego, które zniknęło z historii. Obie moje babcie były niemieszanymi potomkami tych salzburczyków, którzy 200 lat temu opuścili swoją ojczyznę w imię wiary i znaleźli nową w Prusach Wschodnich.
13 kwietnia 1869 moi rodzice postawili moją kołyskę w gospodarstwie w Gandrinnen w powiecie Insterburg. Czysto niemieckie życie otaczało mnie do 20 roku życia. Nawet dzisiaj, kiedy odwiedzam moją ukochaną małą ojczyznę, czuję się jak w domu dopiero wtedy, gdy znów słyszę przyjemny dla mojego ucha wschodniopruski dialekt. W domu moich rodziców panował etos ciężkiej pracy i dyscypliny, ale niepozbawiony miłości. Dom był pełen dzieci i pasierbów. Każdy żył i rozwijał się na swój sposób. Nawet dzisiaj ta prostolinijność nadal mi odpowiada.
Mój ojciec miał za sobą bogate życie, podróżował po całym świecie, obserwował uważnie i był w stanie zabawiać ludzi poprzez swoją urzekającą, żywą sztukę narracyjną. W domu moich rodziców często używano wschodniopruskiego powiedzenia „Bogowie przysyłają gościa”. Wiele widziałem i słyszałem. „Sztuka fikcji” jest z pewnością dziedzictwem ojcowskim. Moja matka była i nadal jest cichą, miłą kobietą. Od niej odziedziczyłem miłość do wszystkiego, co piękne, zwłaszcza w przyrodzie.
Jako najstarszy miałem oczywiście studiować i uczęszczać do szkół średnich w Insterburg i Tilsit. Mimo że poczyniłem spore postępy, musiałem przerwać studia; to byłaby niesprawiedliwość wobec rodzeństwa. Wróciłem do domu i przez kilka lat cieszyłem się lekcjami miejscowego pastora, człowieka niezwykle zdolnego i idealisty o silnej osobowości. Wywarł na mnie silne wrażenie i do dziś jestem mu wdzięczny.
Po ukończeniu seminarium nauczycielskiego rozpocząłem pracę w szkole w maju 1889 roku. Moim pierwszym miejscem pracy była cudownie położona wieś kościelna na Mazurach w Zakątkach (niem. Gnadenfeld) – (miejscowość położona w województwie warmińskomazurskim, w powiecie piskim, w gminie Ruciane-Nida).
Piękno krajobrazu i osobliwość jej mieszkańców, z których niektórzy mówili po polsku, ale czuli się Niemcami, były bardzo inspirujące. Tu też znalazłem moją towarzyszkę, z którą od 1892 do dziś kroczę w niezakłóconej harmonii”.
W sierpniu 1893 r. Robert Kurpiun przybył na Górny Śląsk, gdzie przejął prywatną szkołę Katowickiej Spółki Akcyjnej w okolicach Bytomia. Że jego radość z tego powodu była jednak umiarkowana, to zbyt mało powiedziane. Sam Kurpiun pisze: „Trudno sobie wyobrazić większe kontrasty w prawie każdej relacji. Do dziś pamiętam dokładnie godzinę, kiedy wyjeżdżałem z Bytomia z żoną i 10-tygodniowym dzieckiem dorożką do oddalonego o 4 km Hubertushütte. Tam miałem rozpocząć służbę”.
Nieco inny wiatr wiał w górnośląskim obszarze przemysłowym niż w lasach Prus Wschodnich. Zapachy w dzielnicy przemysłowej, opisane poniżej, były dobrze znane każdemu Górnoślązakowi, inne były jedynie lokalizacje. Ale nie każdy potrafił to wyrazić jak Kurpiun:
„Przez lata zmagałem się z dymem i smrodem z pobliskiej fabryki, wtedy znacznie bardziej rozległej niż teraz, a gdy słońce wisiało na bezchmurnym niebie jak lampa w wędzarni, nie potrzebowałem wiele, by uciec. Kwas siarkowy: południowy wiatr z hut cynku w Lipinach; Węglowodory: wiatr północny z wiecznie płonącej hałdy Heinitz lub Karsten-Zentrum; Dym wapienny i koksowniczy: wiatr wschodni; z drugiej strony czyste powietrze: moja radość, zachodni wiatr z lasów spod Miechowic, gdzie nie było wówczas przemysłu”.
1 stycznia 1901 Robert Kurpiun otworzył nowy, decydujący rozdział w swoim życiu. Został nauczycielem w zasłużonej dla rozwoju Górnego Śląska Górnośląskiej Szkole Górniczej w Tarnowskich Górach. Stopniowo Kurpiun zbierał obserwacje z życia codziennego na Górnym Śląsku, a także poznawał wraz z żoną kraj i jego mieszkańców.
Każde społeczeństwo ciągle się zmienia, ale dla mieszkańców Górnego Śląska były to lata szczególne w rozwoju własnej tożsamości - czy też potrzebowali więcej czasu? Kurpiun podsumował to następująco: „Dotarcie do wykształconych warstw naszego środowiska było dla nas łatwe. Byli oni albo z urodzenia Niemcami, albo, jeśli byli dwujęzyczni, już dawno zdecydowali się na niemiecką tożsamość i przyjęli niemiecką kulturę i język. Od reszty Ślązaków różnili się niewiele lub wcale. Oprócz szczerego pobłażania sobie, wyraźnej zwinności, fizycznej i psychicznej, my, Niemcy z północy, zauważyliśmy nierzadko wyraźną radość życia, lekki zmysł, zwłaszcza w kwestiach ekonomicznych, być może wynikało to ze słowiańskiej mieszanki krwi”.
Jeśli były warstwy wykształcone, to musieli być też niewykształceni Górnoślązacy. Ale czy ci Górnoślązacy rzeczywiście byli niewykształceni tylko dlatego, że czasami czuli się narodowo obojętni? Czy można uznać za wykształconą osobę, która należała tylko do jednego obszaru kulturowego na pograniczu kulturowym i nie potrafiła posługiwać się dialektem potocznym na obszarze po prawej stronie Odry? Są to pytania, na które nie było i nie ma łatwych odpowiedzi.
W odniesieniu do tego interesująca jest następująca uwaga Kupiuna: „W tym zadomowieniu się moja żona oddała mi najcenniejszą przysługę. Miała silną zdolność obserwacji i potrafiła lepiej niż ja podchodzić do prostych środowisk naszego ludu, bo znajomość języka mazursko-polskiego pozwalała jej rozumieć i zdobywać ludzi, dla których niemiecki był trudny”.
Robert Kurpiun nie miał tak łatwo, ale starał się zrozumieć Górnoślązaków, tłumaczyć ich zachowanie i ostrzegał przed pochopnymi wnioskami: „Trudniej było mi zbliżyć się do szerokiej masy społeczeństwa. Tutaj poznałem, jak bardzo ludzie starali się, aby wyjść z nudnej ciasnoty na wyższy poziom moralności, kultury i ekonomii i jakie przeszkody napotykali. Proces mieszania krwi słowiańsko-germańskiej, który zakończył się już w innych częściach Śląska, tutaj toczył się jeszcze pełną parą.
Od czasu do czasu pojawiały się takie cechy charakteru, które można było zrozumieć jedynie na podstawie wydarzeń historycznych, ale które prowadziły nieświadomego nieznajomego do błędnych osądów. Żyjąc pośród, obserwowałem ludzi w pracy, ich życie rodzinne, w niedziele, święta i dni wypłaty, ze szczęśliwymi i ponurymi wydarzeniami, ucząc się przez ponad 30 lat w bibliotece publicznej, na wojnie, w plebiscycie. Dzięki bratu, który mieszkał ze mną 4 lata i w ten praktyczny sposób przygotowywał się do zawodu górnika, nawiązałam z tą rzeczywistością bliskie relacje.
32 lata nauczania w Górnośląskiej Szkole Górniczej sprawiły, że przez moje ręce przeszli prawie wszyscy techniczni urzędnicy górniczy, w tym 1300 mężczyzn, od sztygara po dyrektora, 95 proc. z Górnego Śląska, połowa to synowie robotników. Ostatnie 6 lat w kierowaniu górniczymi szkołami zawodowymi w całym powiecie pozwoliło mi na bliski kontakt z myśleniem, postawami, troskami i pracą młodych górników”.
Jako nauczyciel w Szkole Górniczej w Tarnowskich Górach, Kurpiun napisał w 1907 roku zeszyt ćwiczeń dla szkół górniczych, po którym w latach późniejszych pojawiły się inne publikacje przedmiotowe.
Dużo czasu zajęło Kurpiunowi wypowiedzenie się literacko o Górnym Śląsku. Z pewnością nie chciał tworzyć karykatury, którą stworzył pewien powieściopisarz po sześciotygodniowym pobycie na Mazurach, na co Kurpiun się wtedy oburzył. Ale po piętnastu latach na Górnym Śląsku nadszedł czas na jego twórczość literacką.
Sam Kurpiun nie bardzo wiedział, jak został pisarzem. Po prostu snuł długie myśli, zanim wziął do ręki pióro. Najpierw w katowickim miesięczniku „Oberschlesien” napisał kilka artykułów na temat problemów społecznych swojego przybranego kraju. W styczniu 1909 r. prowadził kampanię na rzecz utrzymania krajobrazu Górnego Śląska, mocno dotkniętego przez wpływy przemysłu, pisząc m.in.:
„Zachowanie, odtwarzanie i dbanie o piękno pól i lasów, na ulicach, placach i hałdach, w miastach i wsiach, na tyle na ile jest to możliwe, to powinno stać się hasłem! Wtedy piękno małej ojczyzny stanie się kolebką miłości do małej ojczyzny”.
W Boże Narodzenie 1909 r. katowickie wydawnictwo Siwinna wydało jego pierwszą górnośląską powieść „Der Mutter Blut”, którą zadedykował swojej matce i matce swoich dzieci. Książka przyniosła Kurpiunowi regionalną popularność, gdyż potrafił w tym literacko pasjonującym dziele przedstawić warunki społeczne kulturowego pogranicza. Można było również przeczytać współczesne głosy, że Kurpiun swoją pierwszą książką zasłużenie wszedł do literatury niemieckiej.
Już w 1911 roku czytelnicy mogli przeczytać jego kolejną książkę „Bunt Volk”. Jak zdradzał podtytuł „Społeczeństwo mieszane ludzi poważnych i zabawnych, naiwnych i sprytnych zmartwionych i beztroskich” - były to opowieści o Górnoślązakach dla Górnoślązaków jak i dla wszystkich, którzy chcieli lepiej tych ludzi poznać. W tamtym czasie było tylko kilka książek, które przedstawiały tych mieszkańców i ich region światu literackiemu. Dlatego Kurpiun w przedmowie prosił o życzliwe przyjęcie obrazów z życia Górnego Śląska.
W 1915 Kurpiun spróbował umiejętnie, bazując na życiu górnośląskiego króla cynku Karola Godulli, w książce „Das schwarze Weib” opowiedzieć w sposób naturalistyczny życie prostego Górnoślązaka uwzględniając wiele możliwych czynników jego bytu. Być może Kurpiun reprezentował tu historię Górnego Śląska, może Karl Godulla pełnił tu rolę przedstawiciela całego swojego ludu, z którego, choć nie królowie, wyłonili się ludzie uczciwej pracy.
Znawca górnośląskiej literatury Arno Lubos chwalił po latach niemal bezwarunkowo twórczość Kurpiuna:
„Cały okres pierwszych dwóch dekad byłoby trudno uznać za znaczący dla rozwoju literatury górnośląskiej, gdyby nie twórczość Kurpiuna i [Bruno] Arndta. Robert Kurpiun już za życia, a nawet pod koniec lat dwudziestych, kiedy literatura górnośląska osiągała właśnie swój szczyt, cieszył się sławą wielkiego poety tego kraju; a jeśli nawet trzeba oceniać nieco ostrożniej, to nie sposób przecenić wielkiego historycznego oddziaływania jego powieści, ich wpływu na życie polityczne, kulturalne, a zwłaszcza na autorów górnośląskich. W literaturze górnośląskiej nie ma ani jednej powieści, której efekt można by porównać z „Der Mutter Blut” i „Das schwarze Weib” Kurpiuna, nawet jeśli tylko część treści została zrozumiana”.
Kurpiun z pewnością nie był najważniejszym i najbardziej znanym pisarzem na Górnym Śląsku, ale proporcja ta zmienia się bardziej na korzyść Kurpiuna, jeśli chodzi o pisarzy, którzy pisali o tym kraju i jego mieszkańcach.
Joachim J. Scholz podkreślał: „Kiedy Kurpiun przybył na Górny Śląsk w 1893 roku, można powiedzieć, że wówczas w ogóle nie było literatury górnośląskiej. Joseph von Eichendorff, największy z urodzonych na Górnym Śląsku poetów, zmarł w 1857 roku. Górnośląski powieściopisarz i dramaturg Gustav Freytag, postać, która zdominowała niemieckie życie literackie w drugiej połowie XIX wieku w sposób dla nas jeszcze zrozumiały, zmarł w 1895r., ale tak naprawdę nigdy nie tworzył literatury górnośląskiej w ścisłym tego słowa znaczeniu, podobnie jak jego rodak Eichendorff”.
W następnych latach Robert Kurpiun napisał wiele innych książek o Górnym Śląsku, niektóre także o Prusach Wschodnich. Publikacje te nacechowane były mniej lub bardziej nastrojami w Prusach Wschodnich i na Górnym Śląsku. Jego obszerny pamiętnik z lat 1914-1924, który zawierał 33 odręcznie napisane tomy, każdy po około 250 stron, był dla niego przy tym bardzo pomocny.
Po podziale Górnego Śląska w połowie 1922 r. Robert Kurpiun przebywał początkowo na wschodnim Górnym Śląsku i kontynuował nauczanie w prywatnej obecnie Szkole Górniczej w Tarnowskich Górach. Na początku października 1923 został wybrany przewodniczącym Związku Niemieckich Bibliotek Ludowych w Katowicach. 1 lipca 1924 r. Szkoła Górnicza w Tarnowskich Górach przestała istnieć w swojej dotychczasowej formie. Ponieważ lekcje mogły być prowadzone tylko po polsku, Robert Kurpiun wyjechał na zachodni Górny Śląsk. W Pyskowicach wybudowano nową szkołę górniczą, którą później kierował również Robert Kurpiun. Robert Kurpiun otrzymał wiele wyróżnień z okazji swoich 60. urodzin. Jego dramat „Die Schwarz-Weißen” miał premierę w Bytomiu.
W 1932 roku Kurpiun przeszedł na emeryturę i resztę życia postanowił spędzić w domu Abendsonne w Janowicach(Janowice Wielkie) na Dolnym Śląsku. Zmarł tam 26 sierpnia 1943 r.
Robert Kurpiun był górnośląskim pisarzem regionalnym. Co jest wart regionalny pisarz? Kurpiun nie zgadzał się z narastającym niskim szacunkiem dla pisarzy małych ojczyzn. Pisał tak: „Surowy krytyk krzywi się w przyjaznej życzliwości i przyjmuje protekcjonalny wyraz twarzy dyrektora generalnego, gdy otrzymuje powieść o małej ojczyźnie. Współczesny literacko-delikatesowy kramarz z kawiorem i szampanem stracił węch dla ziemistego zapachu czarnego chleba i źródlanej wody. Jednak one nie są w najmniejszym stopniu tak cenne i fundamentalne dla naszej narodowości jak te drugie. Ale ponieważ każdy je ma i potrzebuje, nie są one cenione, są uważane za zbyt małe. Tworzenie z wąskich granic znajomego domu prowadzi pewniej do tajemnych komnat najgłębszego człowieczeństwa niż z wysokiego Parnasu bogów spowitych chmurami. Ale mała ojczyzna to kruche piękno, o które zadbać nie jest łatwo”.
Podsumowując Górnoślązaków, Robert Kurpiun powiedział: „W ciągu 40 lat miałem wiele okazji by wczuć się w duszę ludu górnośląskiego, zrozumieć go i osądzić. A wynik: Komuż wolno być sędzią? Proces scalania narodowościowego Górnoślązaka jest wciąż niedokończony, nierównomierny, jeszcze się nie zakończył”.
dr Stefan Pioskowik
„Streifzüge durch Oberschlesien“
Katowice 2017 ( http://www.sbc.org.pl/)
Tekst w języku niemieckim
ukazał się w numerze 10/2021
„Masurische Storchenpost“.
Tłumaczenie na język polski:
Sylwia Pochmara-Hahnkamp
barbara.willan@gmail.com
Strona internetowa jest wspierana finansowo przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych Republiki Federalnej Niemiec i Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji.
Redaktor strony internetowej: Ewa Dulna
Skontaktuj się z nami
mail: barbara.willan@gmail.com
tel. 606 680 218
ul. Prosta 17/3
Olsztyn 10 - 029
Zrobione w WebWave CMS