Fot. FB Koło Gospodyń Wiejskich Zełwążanki
Zełwągi/Zellbongen to niewielka wioska założona w 1540 roku.
Wieś wzięła swoją nazwę od okolicy, w której została założona, a która niegdyś nazywała się Saplwange. Pruskie słowo „salp” oznacza dzik/świnia, a „wingus” oznacza las dębowy. Było to zatem środowisko, w którym w lasach dębowych można było znaleźć duże stada dzików. Pruska nazwa - Salpwange, niemiecka - Zellbongen, polska - Zełwągi.
12 października 2024 r. w dawnej szkole we wsi Zełwągi koło Mikołajek otwarto wystawę poświęconą wsi i jej mieszkańcom. To jedyna wieś na Mazurach, w której mieszkali mormoni - pamięć o nich jest tu wciąż żywa.
Oprócz historii mormonów na wystawie można zobaczyć przedwojenną mapę z listą mieszkańców oraz historię przydrożnego krzyża, który stoi przy drodze krajowej nr 16. Został on postawiony w tajemnicy przed władzami PRL w 1961 roku.
Wystawę wzbogaciło kilkadziesiąt zdjęć z życia dawnych mieszkańców Zellbongen.
Zełwągi/ Selbongen to wieś niedaleko Mikołajek/ Nikolaiken na Mazurach, w której mieszka dziś 340 osób. Ta wyjątkowa historia wyróżnia ją spośród innych mazurskich miejscowości:
W 1920 roku 23-letni mieszkaniec wsi Friedrich Fischer (mieszkał w domu nr 32) wyjechał do Berlina, gdzie zetknął się z Kościołem Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich, czyli mormonami. Dwa lata później wrócił na Mazury, a w 1923 r. kolejnych sześciu mieszkańców ówczesnych Zełwąg/Selbongen przyjęło chrzest w jeziorze Inulec i nową religię.
Liczba wyznawców Kościoła Mormonów na Mazurach rosła bardzo szybko - w 1926 r. było już 40 wiernych, a do Zełwąg przyjeżdżali mormońscy misjonarze z USA i Niemiec. Przez wiele lat mazurska społeczność mormońska była jedyną w dawnych Prusach Wschodnich.
Horst Michałowski wspomina mormonów w książce „Gdy stopniał śnieg” (s. 99-100)
„Kościół mormoński został zbudowany w naszej wiosce po pierwszej wojnie światowej. „Kiedy tylko zwerbowano wystarczającą liczbę dusz i ukończono budowę kościoła. (...). Kościół wzbogacił kulturalnie społeczność wioski. Organizowano letnie imprezy na zewnątrz, śpiewano, mogliśmy brać udział w nabożeństwach dla dzieci, nawet jeśli nasi rodzice byli protestantami. Jako dziecko uwielbiałem uczestniczyć w tych nabożeństwach. Panowała tam atmosfera zadowolenia i spokoju. Mogłem tam również śpiewać do woli”.
Do 1939 r., w wyniku działań Fritza Fischera, 157 mieszkańców wioski zostało mormonami, co stanowiło większość unikalną w skali światowej. Z powodu II wojny światowej i opuszczenia wioski przez wielu rdzennych mieszkańców, kościół podupadł, ale nabożeństwa nadal się odbywały.
W 1947 r. polskie władze zaczęły utrudniać mormonom prowadzenie praktyk religijnych i nabożeństw w języku niemieckim. Po kilku miesiącach, gdy mormoni z Sellbong opanowali podstawy języka polskiego, nabożeństwa zostały wznowione. Nie powstrzymało to jednak trudności ze strony przywódców i pojawiających się konfliktów z ludnością napływową.
Jednak w 1961 r. mormoni z Sellbong zarejestrowali swój kościół. Znaczna emigracja wiernych kościoła do Niemiec Zachodnich spowodowała zamknięcie kongregacji w 1971 roku, a ostatni mormoni opuścili ten obszar w latach 80-tych.
W całym okresie 1945-1971 kaplica w Sellbong była jedyną placówką tego kościoła w Polsce. Niektórzy wierni przyjeżdżali na nabożeństwa z Warszawy, Śląska i Pomorza.
Po wojnie mormoni zaczęli emigrować z Mazur. Parafia w Sellbong została zamknięta w 1971 roku.
Po wojnie mormoni zaczęli emigrować z Mazur. Zbór w Sellbong został zamknięty w 1971 roku.
Po mormonach pozostał budynek kaplicy z 1929 r. z obrazem Chrystusa, dziś kościół katolicki i stary cmentarz nad jeziorem.
Dawna mormońska kaplica nadal stoi w Zellbongen. Od lat 70-tych XX wieku jest miejscem modlitwy katolików. Jak wyjaśnia Marcin Kulinicz w 1971 r. lokalna administracja przejęła kaplicę po rozwiązaniu społeczności mormońskiej.
Groby członków społeczności mormońskiej również świadczą o ich obecności w Zellbongen. Na miejscowym cmentarzu komunalnym jest ich kilkadziesiąt. Jak wyjaśnił Marcin Kulinicz, miejsca grobów nie różnią się od miejsc pochówku katolików, choć cechą charakterystyczną jest brak krzyża. Mormońskie groby nie mają płyt, a jedynie obramowanie otaczające miejsce pochówku. Napisy są zazwyczaj w języku niemieckim.
Nieliczne pamiątki po przedwojennych mieszkańcach zebrał miejscowy rzeźbiarz Zdzisław Grunwald, który udostępnia swoje zbiory turystom. Wokół wsi powstał historyczny szlak turystyczny.
Po mazurskich mormonach pozostała też legenda o zatopionym w jeziorze skarbie. Pod koniec wojny, na krótko przed wkroczeniem Armii Czerwonej, miejscowy pastor miał ukryć w jeziorze Inulec (SchnittkerSee) złotą tablicę z wyrytymi na niej zasadami wiary. Starsi mieszkańcy wioski twierdzą, że można ją zobaczyć leżącą na dnie jeziora w bezchmurne noce. Inni są przekonani, że na powierzchni wody odbija się jedynie księżyc.
Ezra Taft Benson, który zaraz po wojnie został wysłany z misją pomocy dla członków społeczności, pisze w „Tagesbuch”/„Dzienniku” o tym, jak wyglądało życie mormonów na Mazurach. Wpisy pochodzą z sierpnia 1946 r., a Benson opisuje sposób, jaki mormoni znaleźli na ratowanie swoich zapasów przed rabusiami. Ponieważ zaraz po wojnie grasowali rabusie, którzy kradli zwierzęta i dobytek, mormoni umieścili kurczaki w metalowym, szczelnym pojemniku, który zatopili w jeziorze. Wyciągali go raz dziennie, aby nakarmić ptaki, zapewnić im tlen i zebrać jaja.
Chowali drób w pojemniku w wodach jeziora nawet zimą, po czym wycinali dziury w lodzie. Choć lokalna wspólnota religijna od dawna nie istnieje, polscy mormoni utrzymują kontakt z mieszkańcami Zellbongen i wspierają najuboższych. Jak wyjaśnia Marcin Kulinicz z Kościoła Mormonów (Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich), członkowie kościoła od 12 lat przygotowują i wysyłają paczki żywnościowe do najuboższych rodzin w Zellwangen tuż przed świętami Bożego Narodzenia. Rodziny w potrzebie są identyfikowane przez Towarzystwo Społeczno-Kulturalne Zellbongen, a większość z nich to nauczyciele z lokalnej szkoły. Jak podkreśliła Danuta Butkiewicz, przewodnicząca towarzystwa, mormoni utrzymują kontakt z mieszkańcami przez cały rok. - Przyjeżdżają na Mazury w celach rekreacyjnych, a czasem nocują w szkole - powiedziała Butkiewicz.
Joanna Pruszyńska z Koła Gospodyń Wiejskich „Zełwążanki” w Zełwągach powiedziała w wywiadzie dla PAP: „Jestem zaskoczona, jak ludzie interesują się tym, co tu się kiedyś działo, kto tu mieszkał. Teraz jest na to dobry czas, bo poprzednie pokolenia nie były zbyt otwarte na mówienie o tej trudnej historii. My jesteśmy pokoleniem, które to robi. Nie ma niesprawiedliwości i jesteśmy ciekawi historii tych, którzy żyli tu przed nami. Zainteresowanie lokalną historią jest dziś większe niż 20 czy 30 lat temu”.
Przygotowanie tekstu: B.W.
Źródło: Agnieszka Libudzka (PAP)
http://www.zelwagi.cba.pl/
https://radioolsztyn.pl/historia-mormonskiej-wsi-na-mazurach
https://www.wprost.pl/zycie/346216/polscy-mormoni
https://dzieje.pl/rozmaitosci/zelwagi
barbara.willan@gmail.com
Strona internetowa jest wspierana finansowo przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych Republiki Federalnej Niemiec i Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji.
Redaktor strony internetowej: Ewa Dulna
Skontaktuj się z nami
mail: barbara.willan@gmail.com
tel. 606 680 218
ul. Prosta 17/3
Olsztyn 10 - 029
Zrobione w WebWave CMS